2022.11.15 – Sopot Kamienny Potok-TPK-Sopot Wyścigi

Jesienne dreptanie sopockim Szlakiem Spacerowym Lisów

Kilometraż trasy:
Sopot Kamienny Potok SKM (0,0)-Sopot ul. Malczewskiego (2,0)-Opuszczona wieża radiowa na Rysim Wzgórzu (3,9)-Sopot ul. 28 Marca (5,4)-Punkt widokowy na Wzniesieniu Strzeleckim (5,8)-Pomnik Poległych Żołnierzy (6,5)-Łysa Góra (7,3)-Ścieżka Zakochanych (7,9)-Punkt widokowy na Glinnej Górze (9,2)-Głaz i Dąb Esperantystów (9,9)-Sopot pętla autobusowa Reja (11,9)

Ciągle trwająca piękna polska jesień zachęciła nas do podreptania przez nasz ulubiony Trójmiejski Park Krajobrazowy. Wybór padł na drugi co do długości sopocki szlak spacerowy. Poprzednio był Szlak Zajęcy, a dziś Lisów. Jak zawsze skorzystaliśmy ze śladów nawigacji do wyznaczenia trasy, które są licznie umieszczone na portalach internetowych. Każdy z nich jednak nieznacznie różnił się od drugiego, więc moim celem było przejść go jak najdokładniej po oznaczonej przez PTTK trasie, więc uważnie szukaliśmy żółto-brązowych znaków wytyczających szlak. Dziś umila nam czas i czasami nadaje tempo „pies sprężyna” Gacek.

Sopockie szlaki spacerowe swą tradycją sięgają czasów kurortu Jana Jerzego Haffnera. Obecnie jest ich siedem. Mamy więc szlak wiewiórek, saren, dzików, zajęcy, lisów, borsuka i mew. Pierwsze sześć to szlaki wiodące po trójmiejskich lasach w zachodniej części Sopotu, natomiast ostatni biegnie brzegiem morza.

Szlak Lisów swój początek ma przy węźle szlaków turystycznych, przy pętli autobusowej i stacji SKM Sopot Kamienny Potok. Przed wejściem do TPK mijamy kościół z okazałą kopią krzyża stojącego na Giewonicie i dużym pomnikiem poświęconym św. Janowi Pawłowi II. Tuż za nim wkraczamy do TPK i jego skrajem wędrujemy wzdłuż dzielnicy Brodwino. Tu na razie oprócz pięknego lasu możemy podziwiać tylko wieżowce. Natomiast nasz czworonożny towarzysz nie ustępuje w niczym Tygryskowi z Kubusia Puchatka. Pokuszę się nawet na stwierdzenie, że podskakuje wyżej od niego.

Przed przekroczeniem ul. Malczewskiego, na terenie ujęcia wody spoczywa wielki głaz z nieczytelnym napisem. Szperając w zasobach nieskończonego internetu na stronie Dawny Gdańsk znalazłem taką wzmiankę „W górnej części Doliny Kamiennego Potoku, na skraju lasu, przed wejściem na teren ujęcia wody przy końcu dzisiejszej ulicy Kolberga, po zachodniej stronie Brodwina znajdował się – początkowo do połowy widoczny – głaz narzutowy o wys. 2,2 m i ciężarze około 10 ton. W latach 20. XX wieku na głazie tym wyryto niemieckojęzyczny napis o treści: Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągowe. Ujęcie wody pitnej zbudowane w latach 1922-1926. W latach 30. głaz wydobyto w całości na powierzchnię i ustawiono na niewielkim, kamienno-betonowym fundamencie. Po roku 1945 napis skuto, nie zastępując go jednak polskim tekstem. (Marek Sperski)” W zasadzie wędrując po TPK zawsze natkniemy się na jakiś ciekawy kamień, których jest tu niezliczona ilość. A to Diabelski Kamień, Bąbelków, Kamienna Twarz, Esperantystów (to dziś go odwiedziliśmy), liczne kamienne drogowskazy czy królewskie głazy. Śmiało można planować tematyczne wędrówki.

Ruszamy dalej. Gacek niezmordowany podskakuje, kręci kółka i ósemki w jesiennych zaspach niczym wytrawny driftowiec. Zastanawiamy się ile ma już w łapach przebiegnięte. Zapewne x2 to co my. A przed nami kolejne górki i na widoku Rysiowe Wzgórze z nieczynną wieżą radiową. Sam szlak nie przebiega dokładnie przez ten punkt, ale z ciekawości zrobiliśmy mały skok w bok (na śladzie GPS nie ma tego skoku). Sam obiekt zaczyna już pokazywać nadszarpnięte zębem czasu oblicze. Niestety jest kategoryczny zakaz wejścia na tę konstrukcję, choć dziurawe ogrodzenie i zachowana drabinka zachęca do wejścia i podziwiania Doliny Gołębiewskiej, Zatoki Gdańskiej czy części Sopotu z jej szczytu. No szkoda, bo mógłby by to fantastyczny punkt widokowy i nie lada lokalna atrakcja. Tym razem też z czeluści internetu zaczerpnąłem małą wzmiankę o tej wieży. W artykule na trojmiasto.pl możemy m.in. przeczytać: „Konstrukcja miała zapewnić rezydentom pobliskiej willi komunikację drogą radiową, np. w razie odcięcia drogi telefonicznej. Wieża powstała najprawdopodobniej na początku lat 60., wraz z budową osiedla Przylesie. Na wieży były zamontowane urządzenia nadawczo-odbiorcze, które zapewniały łączność radiową. Wieża służyła pracownikom tutejszej Obrony Cywilnej, ulokowanej w pobliskiej willi przy ul. 23 marca 110. W związku z rozwojem techniki, wieży zaprzestano używać już w latach 80. Warto również obalić pewną pogłoskę, którą można odnaleźć w internecie. Niewielkie, podziemne pomieszczenie u stóp wieży ma być połączone tunelem ze wspomnianą wcześniej willą. To jedynie kolejna miejska legenda, nie ma na to absolutnie żadnych dowodów – wyjaśnia Hajduk.”

Po zejściu z Rysiowego Wzgórza ponownie zanurzamy się w zurbanizowanym terenie. Szlak poprowadzony jest ulicą Okrężną, gdzie zapewne projektant(ci) chcieli nam kolejny raz pokazać Sopot z góry. W najwyższym punkcie tej ulicy znajduje się bowiem plac zabaw, z którego zapewne pokazywał się kiedyś okazały widok na kurort. Jednak rosłe już zadrzewienie i niestety zabudowany każdy metr przez nowoczesną developerkę zasłania wszystko to co miało być atrakcją szlaku. Nie pozostaje więc nic innego jak ruszać dalej. Po dojściu do ul. 28 Marca chętni mogą wskoczyć na prawo na Lisie Wzgórze (74 m n.p.m.) z punktem widokowym, natomiast na lewo, na drugim wzgórzu Stiewego (65 m n.p.m.) jest według mapy Dom Dziecka więc nie koniecznie możemy mieć dostęp do jego szczytu. My je mijamy i lecimy na Wzniesienie (Wzgórze) Strzeleckie (79,7 m n.p.m.).

Kręty singiel prowadzący na szczyt nie ustępuje niczym tym z południa Polski. Docieramy na górę z głębszym już oddechem i kroplami potu na plecach, a Gacek niezmordowany lata jak szalony. Momentami myślę, że za chwilę będzie trzeba go nieść. Korzystając z odremontowanego w 2020 r. miejsca robimy krótką pauzę na drugie śniadanie i z kanapką w dłoni podziwiamy Sopot, Gdańsk i zamgloną Zatokę Gdańską. Punkt widokowy został utworzony na nieczynnym zbiorniku wody, który zbudowano w 1910 r., a jego krótka działalność zakończyła się już w 1923 r. i od tej pory niszczał. Teraz po tchnięciu w niego drugiego życia staje się lokalną atrakcją. Miejsce naprawdę warte odwiedzenia.

Po nabraniu sił ruszamy w dół w kierunku ul. Moniuszki (ulica która prowadzi do Opery Leśnej). Zanim jednak dotrzemy do podstawy wzniesienia mijamy całkiem fajnie wykonany (jak dla mnie profeska) tor dla miłośników drift jumpingu. Mnie wszystko boli od samego patrzenia na niego, a co dopiero jakbym miał po nim zrobić rundkę. Na dole przy ul. Moniuszki możemy podziwiać nachodnikową Sopocką Aleję Gwiazd. Składa się ona z 20 czarno-białych portretów polskich artystów, znanych ze swojej aktywności w sferze muzyki oraz związanych z sopockimi festiwalami. Uhonorowano w ten sposób: Irenę Dziedzic i Lucjana Kydryńskiego, Wojciecha Młynarskiego, Agnieszkę Osiecką, Jeremiego Przyborę, Korę Jackowską i wielu innych. Sama Aleja wzbudzała też kontrowersje m.in na wniosek rodziny, która nie godziła się na takie eksponowanie portretu Ireny Jarockiej, zniknęła podobizna tej wielkiej polskiej piosenkarki. Tuz obok znajduje się sopockie Morskie Oko i karczma góralska „Harnaś”

Kierujemy się schodami na Wzgórze Olimpijskie. Po dotarciu na szczyt dotrzemy do Cmentarza poświęconego Żołnierzom Armii Radzieckiej poległym w obronie Sopotu podczas II Wojny Światowej. Jak możemy przeczytać na tablicy pochowanych jest tu 646 żołnierzy „bratniej” armii. Miejsce to ma jednak dużo dłuższą i ciekawszą historię. Na stronie Dawny Sopot przeczytamy: „W 1908 r. na szczycie Wzgórza Olimpijskiego powstał zaprojektowany przez Paula Puchmullera pomnik żołnierzy. Pierwotnie pomnik składał się z piramidy granitowych głazów narzutowych zwieńczonych metalową rzeźbą orła. Od frontu w narożnikach postumentu ustawiono kamienne pylony z dodanymi później żeliwnymi tablicami zawierającymi nazwiska sopocian poległych w wojnach w latach 1866-1871 uzupełnione następnie nazwiskami poległych w pierwszej wojnie światowej. W 1945 r. na stoku przed pomnikiem pozbawionym już orła i pylonów pochowano 646 żołnierzy Armii Czerwonej poległych w walkach o Sopot.”

Chwile później jesteśmy na Łysej Polanie leżącej u stóp Łysej Góry. To znane i lubiane miejsce przez trójmiejskich miłośników sportów zimowych dziś prawdopodobnie z powodu słabych zim praktycznie już nie działa. Wyciąg orczykowy, ratrak i knajpka na polanie jeszcze stoją, ale czy wrócą do swojej świetności? Chyba już nie, a wielka szkoda, bo było to idealne miejsce do stawiania pierwszych kroków w tajnikach narciarstwa. Skrajem polany wdrapujemy się na szczyt Łysej Góry (110 m n.p.m.) i wędrujemy w kierunku Małej Gwiazdy (skrzyżowanie kilkunastu szlaków) i Ścieżki Zakochanych (mało znany, kręty i malowniczy dukt biegnący zboczem).

Docieramy do kolejnego punktu widokowego Glinna Góra, który niestety nie leży na Szlaku Lisów, tylko na Szlaku Borsuka. Warto jednak zboczyć te kilkadziesiąt metrów, bo z tego miejsca czekają nas równie piękne widoki jak wcześniej. Sprężyna (pies Gacek) jest nadal w formie i wydaje się, że dotrze cały, zdrowy i o zgrozo niezmęczony do finiszu tej wędrówki!

Ostatnim etapem szlaku jest zejście ze wzniesienia do Doliny Świemirowskiej. Szlak kończy się przy węźle sopockich szlaków przy autobusowej pętli Reja. Zanim jednak dotrzemy do celu czeka nas jeszcze jedna lokalna ciekawostka. Idąc oznaczonym szlakiem Drogą Prezydencką wzdłuż Potoku Torento dotrzemy do Głazu i Dębu Esperantystów. Są to pamiątki po międzynarodowych spotkaniach miłośników języka esperanto. W 1927 roku podczas Światowego Kongresu Esperantystów, który odbywał się w Sopocie, posadzono symboliczny dąb, a  przy nim umieszczono nieduży głaz pamiątkowy z napisami z języku niemieckim i esperanto. W 1938 roku oba pomniki zostały zniszczone przez bojówkę faszystowską. W 1959 roku w Gdańsku zorganizowano międzynarodowy Zjazd Młodzieży Esperanckiej. Wtedy właśnie posadzono nowe drzewo i odsłonięto pamiątkowy głaz, który do dzisiaj możemy podziwiać.

Podsumowując – szlak bardzo ciekawy, choć wymagający szczególnie od dzieci i osób starszych ze względu na wiele podejść i zejść. Jednak zmęczenie zniwelują piękne widoki na panoramę miast i Zatoki Gdańskiej, liczne ciekawostki na szlaku i bliskie obcowanie z przyrodą w ogromnej aglomeracji. Sam szlak oznaczony w miarę dobrze, choć miejscami przydałby się poprawki, a nawet wytyczenie nowych odcinków. Z mapy pobierzecie ślad jak najbardziej zbliżony do wytyczonego znakami, a więc bez starego masztu radiowego i punktu widokowego na Glinnej Górze. Jednak miejsca te są bezpośredniej bliskości więc można i warto odbić na chwilę z trasy.

Pies-sprężyna jest niezmordowany. Dał radę bez najmniejszego problemu. Śmiało można mu dodać 1/4 kilometrażu. Istny robot z niekończącą się energią!

Ślad pobierzecie z mapy.

Do zobaczenia na trasie.

2022.10.27 – Gdynia Dąbrowa-Gdynia Pustki Cisowskie

Jesienne dreptanie

Kilometraż trasy:
Gdynia Dąbrowa (0,0)-Gdynia Chwarzno (5,4)-Gdynia Pustki Cisowskie (11,6)

Mając do wyboru auto lub komunikację miejską i spacer wybraliśmy opcję numer dwa. Po załatwieniu spraw na Dąbrowie ruszyliśmy w niespełna dwunastokilometrowy spacer przez TPK z Dąbrowy na Pustki Cisowskie. Niezliczona ilość ścieżek pozwala na wielokrotne przejście z punktu A do B za każdym razem inną drogą. I to nam się niezmiennie podoba, bo lubimy nowe, lubimy odkrywanie, lubimy inne. I tak było tym razem. Pierwszy przykład z brzegu, to odkryty dość stary drewniany krzyż na prywatnej posesji. I to praktycznie po zrobieniu kilkunastu metrów po wejściu do lasu. Przykładów można mnożyć, bo TPK skrywa wiele ciekawych miejsc czy obiektów. Warto więc zbaczać z utartych i poznanych ścieżek na te nowe, nieodkryte i jeszcze niezbadane przez Was. Zachęcamy.

Do zobaczenia na trasie.

2022.10.12 – Gdynia-TPK-Gdynia

bike

Po lasach małego Trójmiasta

Kilometraż trasy:
Gdynia Pustki Cisowskie (0,0)-Łężyce Głodówko (6,8)-Piekiełko (10,1)-Jezioro Zawiat (14,7)-Jezioro Rębówko (18,2)-Jezioro Wygoda (20,0)-Jezioro Pałsznik (20,8)-Jezioro Borowo (23,1)-Zbychowo sklep (28,9)-Rumia dworzec PKP (34,7)-Gdynia Pustki Cisowskie (45,5)

Przepiękna trasa przez Trójmiejski Park Krajobrazowy i Rezerwat Pełcznica. W większości jest to trasa leśna z końcówką poprowadzoną po drogach rowerowych i nielicznych odcinkach po jezdni. Niestety dość wymagająca ze względu na sporą ilość podjazdów. Najlepiej przejechać ją rowerem MTB, choć trekkingowy też dał radę. Polecana raczej dla starszych dzieci i młodzieży.

Do zobaczenia na trasie.

2022.09.06 – Wejherowo-Reda-Gdynia

bike

Przez małe Trójmiasto

Kilometraż trasy:
Wejherowo Nanice PKP (0,0)-Reda Miejski Park Rodzinny (9,2)-Kazimierz kapliczka św. Marka (15,6)-Leśniczówka Dębogórze (17,2)-Dębogórze staw (18,6)-Kosakowo (21,5)-Gdynia Estakada Kwiatkowskiego/Unruga (26,4)-Gdynia Pustki Cisowskie (32,1)

2022.08.21-23 – Rowerowy Potop w Szwecji

bike

Kręcenie w Karlskronie i po wyspie Aspö

Kilometraż trasy:
Terminal promowy Stena Line (0,0)-Wämöparken (8,9)-Przystań promowa (13,8)-Przystań promowa na wyspie Aspö (19,9)-Twierdza Kastellet Aspö (22,0)-Muzeum Artylerii Nadbrzeżnej (28,5)-Przystań promowa na wyspie Aspö (30,7)-Przystań promowa (36,8)-Fisktorget (Plac Rybny) (38,6)-Stakholmen (38,9)-Dzielnica kolorowych domków (39,5)-Rynek w Karlskronie (42,6)-Muzeum Morskie (43,7)-Zakupy w markecie (52,1)-Terminal promowy Stena Line (57,2)

Tym razem wyskoczyliśmy na grupową wycieczkę. Kierunek Szwecja i Rowerowy Potop w Karlskronie organizowany przez AZS. Ekipa ma w swoim programie 6 tras o różnym kilometrażu. My zaczęliśmy od najkrótszej „białej” 35-cio kilometrowej, która zrobiła się ciut dłuższa (na własne życzenie).

A więc po kolei. Wyjechaliśmy, a dokładniej rzecz biorąc wypłynęliśmy promem Stena Line z deszczowej Gdyni późnym wieczorem (21:00). Cały dzień w Trójmieście był mocno zakrapiany, ale na szczęście wszystkie prognozy dla Karlskrony były mocno optymistyczne. Po pobraniu biletów, odprawie i zamustrowaniu się nastał czas na szybkie zwiedzanie pokładów (dla nieobytych z jednostkami pływającymi jest to wyzwanie) i podziwianie nocnej Gdyni od strony morza. Ten widok nie zdarza się często. Przepięknie!

Wieczór na promie można spędzić na kilka sposobów. Do wyboru macie odpoczynek w kabinie, zwiedzanie promu, disco w night clubie, zakupy, kawiarnię i grę na automatach. Każdy znajdzie coś dla siebie. Pamiętajcie tylko, że rano czeka Was kręcenie.

Ranek jak w wojsku. Pobudka ogłoszona o 6:00 przez ogólnopromową rozgłośnię piosenką Roda Stewarta „Sailing” (to taka tradycja na promach Steny Line) dała znak, że już za chwilę będziemy na miejscu. Teraz czas na szybką toaletę, pakowanie rowerowego dobytku i śniadanie w promowej restauracji, a karmią wybitnie dobrze.

Witamy skąpany w porannym słońcu archipelag Karlskrony, bo leży ona na trzydziestu ileś tam wyspach i latamy jak kot z pęcherzem z prawej na lewą burtę, żeby nie stracić najpiękniejszych widoków. Coś niesamowitego, że rzut beretem od Gdyni mamy takie miejsce. Może nie rzut w pojęciu czasowym, bo płynie się całą noc, ale taki rejs w porównaniu z lataniem, to wybitne zero stres & full relaks. Szykujemy się do zejścia z pokładu. Zabieramy nasze rumaki z pokładu samochodowego i lecimy na miejsce zbiórki.

Początek trasy zrobiliśmy razem z całą grupą, a po dotarciu na wyspę Aspö odłączyliśmy się i na własną rękę, we własnym tempie napawaliśmy się pięknem Szwecji.
Krótko, bez zbędnego opisywania wymienię atrakcje jakie zobaczyliśmy na białej trasie. Jest tego naprawdę sporo i zapewniam, że czasu nie starczy, żeby wszystko dokładnie zobaczyć.

Skansen Wämöparken – tradycyjne budownictwo (te na bordowo malowane czerwienią faluńską domki) z regionu Blekinge. Dla dzieci mini zoo, kawiarnia z fajnym widokiem, plac zabaw, ścieżki piesze. Wstęp wolny (wszystkie muzea państwowe są w Szwecji za darmo).

Przystań promowa na wyspę Aspö – rejs (darmowy oczywiście) na wyspę promem osobowo-samochodowym. Trwa ok 25 min. w jedną stronę, a w tym czasie możecie podziwiać przepiękne widoki szwedzkiego miasteczka. Promy kursują co godzinę, a w godzinach szczytu co 30 min.

Wyspa Aspö – tzw. must see pobytu. Tu zrobiliśmy niespełna 10 km wokół wyspy. Bardzo urokliwe i bardzo leniwe miejsce (zresztą jak cała Karlskrona). Na miejscu zobaczycie twierdzę Drottnindsskär (eh te słownictwo) broniącą dawniej dostępu do miasta od strony morza. Na miejscu dla chętnych kawiarnia i restauracja. Dalej miniecie Aspö Lotstorn AB tj. latarnię morską, w której jest hotel z pokojami na każdym piętrze. Museum för rörligt kustartilleri czyli Muzeum Mobilnej Artylerii Nadbrzeżnej (czynne tylko latem). Zresztą cała wyspa usiana jest historycznymi bateriami artylerii i nie sposób w tak krótkim czasie wszystkie je zobaczyć, ale to dla fanów militariów. Oprócz podziwiania miejscowych wiosek Bäck, Kroken czy Aspö polecamy odpoczynek na jednym z lokalnych kąpielisk, my wybraliśmy Diupvik. Na wyspie jest też dobrze zaopatrzony sklep. Powrót promem z miejsca przypłynięcia.

Fisktorget – targ rybny. Niegdyś miejsce handlu rybami, obecnie przystań białej floty. Dziś handel rybami przeniósł się do sklepów i tylko rzeźba rybaczki (Fiskgumman) przypomina o przeszłości tego miejsca. Ależ tu są widoki!

Stakholmen – ostatni niezabudowany i niezamieszkany szkier w centrum miasta, jedna z najmniejszych wysp, ale jest połączona z promenadą pomostem. Dzięki temu stanowi ciekawe i przyjemne miejsce spędzania czasu dla mieszkańców i turystów. Można przysiąść na ławeczkach lub wprost na skałach i cieszyć oczy widokiem Karlskrony. Doskonałe miejsce na piknik.

Björkholmen – to najstarsza dzielnica Karlskrony, położona w zachodniej części wyspy Trossö. Dzielnica składa się małych, kolorowych, drewnianych domków, w których kiedyś mieszkali stoczniowcy, rzemieślnicy i marynarze. Miejsca tego nie można było wtedy nazwać eleganckim. Osada powstała w XVII wieku, a jej zabudowa częściowo przetrwała do dziś, pomimo pożaru, który pod koniec XVIII wieku strawił prawie wszystkie drewniane budynki w mieście. Wtedy ta część znajdowała się na osobnej wysepce i to ją uratowało. Dziś, paradoksalnie, dzielnica ta jest bodaj najbardziej prestiżową częścią Karlskrony – bo Szwedzi cenią sobie tradycyjne budownictwo i adres przy jednej z ulic Björkholmen jest powodem do dumy.

Kościół Admiralicji – największy drewniany kościół Szwecji i najstarszy budynek w Karlskronie. Przed kościołem słynna rzeźba skarbonka przedstawiająca żebraka Matsa Rosenboma, a u wlotu uliczki miniaturowy pomnik Nilsa Holgerssona – bohatera „Cudownej podróży” opowiadającej o przygodach chłopca przemierzającego Szwecję na grzbiecie gęsi imieniem Akka (dorośli znają tę bajkę).

Kungsbron – Nabrzeże Królewskie. Tutaj rozpoczynali swe wizyty w Karlskronie szwedzcy królowie. Uwagę zwraca imponująca siedziba wojewody, Bastion Aurora i okręty cumujące przy wejściu do portu wojennego.

Stortorget – Rynek Wielki. Ścisłe centrum miasta. Na środku Rynku pomnik założyciela Karlskrony – króla Karola XI. Przy Rynku ratusz i dwa kościoły z XVIII w. – Kościół Fryderyka i Kościół Trójcy Świętej. Za pierwszym z nich znajdziecie słynną lodziarnię Glassiären, która sprzedaje lody na smaki, a nie na gałki; na jeden smak przypadają, w zależności od hojności sprzedawcy, około trzy-cztery gałki. Jest to bodaj jedyne miejsce w Karlskronie, gdzie regularnie tworzą się kolejki. Lodziarnia jest ponadto jednym z nielicznych miejsc w Karlskronie, gdzie nie można płacić kartą. Szeroka paleta asortymentu oraz wyborny smak rekompensują konieczność czekania. Oprócz tego liczne kafejki, restauracje i tuż obok ulica Ronnebygatan (taki lokalny sopocki Monciak czy zakopiańskie Krupówki) z którego kursuje mini pociąg, którym zwiedzicie Karlskronę.

Marinmuseum na wyspie Stumholmen – muzeum Marynarki Wojennej zwane też Muzeum Morskim. To kolejne must see Karlskrony. Jest jednym z najczęściej odwiedzanych muzeów w Szwecji. Jest bardzo nowoczesne i umożliwia zapoznanie się ze szczegółami budowy okrętów w Karlskronie, przedstawia warunki życia codziennego na morzu oraz ukazuje historię Szwecji. W muzeum można m.in. przejść podwodnym tunelem, postrzelać z armaty, obejrzeć wspaniałą kolekcję rzeźb galionowych. Dla najmłodszych turystów przygotowano zabawy w małpim gaju oraz doświadczenia w eksperymentarium. Numerem jeden w Muzeum jest jednak wizyta we wnętrzu PRAWDZIWEGO OKRĘTU PODWODNEGO! HMS NEPTUN służył w Królewskiej Szwedzkiej Marynarce Wojennej od 1980 do 1998 roku. Swoje chwile chwały miał biorąc udział w międzynarodowym incydencie z bronią nuklearną, radzieckim okrętem podwodnym S-363 i skałami nieopodal Karlskorony. Incydent ten zwany jest dziś Whiskey on the rock. Muzeum umożliwia również wypożyczenie bardzo ciekawego przewodnika głosowego po polsku. Tuż obok Neptuna jest też zachowana pierwsza szwedzka łódź podwodna HMS Hajen z 1905 r. Wokół głównego gmachu znajdują się zabytkowe okręty szwedzkiej marynarki wojennej, m.in. trałowiec z czasów II wojny światowej – HMS Bremön. Oczywiście wszystko za darmo.
Wysepka gdzie znajduje się muzeum jest miłym miejscem na wypoczynek na trawie, na kąpiel w morzu oraz skoki z wieży do wody czy też na zjazd zjeżdżalnią w kształcie ludzkiej głowy. Warto również przejść się naokoło wyspy, by podziwiać archipelag lub wejść na teren bastionu Kungshall – jednego z trzech miejsc, z których oddawana jest armatnia salwa honorowa w najważniejsze święta państwowe Szwecji.

W drodze powrotnej na prom wdepnęliśmy do centrum handlowego na małe zakupy. Jednak się okazuje, że Szwedzi nie potrafią w hipermarkety. W zasadzie duży sklep spożywczy, kilka sklepików kawiarnia i nic więcej. Zupełnie odmiennie niż u nas. Ale chodzenie po sklepach nie było naszym celem, więc nie byliśmy zawiedzeni.

Podsumowując. Naprawdę warto tu przyjechać (przypłynąć)! Nawet tak krótki pobyt w Karlskronie ma magiczną moc. Podróż promem, gapienie w niekończące się morze hipnotyzuje i jest prawdziwym relaksem dla mózgu. Jeden dzień, to faktycznie za mało, żeby poczuć to „wyludnione” miasto, bez kolejek, pędu, tłumów czy przepychanek. Tu czas leci zupełnie inaczej! Do tego dwie noce na promie w wygodnej koi, smaczne jedzenie i przepiękne widoki miasta! Rewelacja.

Koniecznie musicie to wszystko zobaczyć!

Do zobaczenia na trasie. Ślad naszej wycieczki pobierzecie z mapy.

2022.08.12-13 – Szlak Kanału Elbląskiego

bike

Elbląg-Ostróda

Kilometraż trasy:
Elbląg (0,0)-Janów Pałac (8,4)-Początek kanału Elbląskiego (18,0)-Pochylnia Jelenie (26,2)-Pochylnia Oleśnica (28,2)-Pochylnia Kąty (31,3)-Pochylnia Buczyniec (34,8)-Druity (38,0)-Małdyty Zajazd Pod Kłobukiem (nocleg) (49,1)-Wilamowo (54,5)-Jezioro Rude i Kanał Ducki (62,6)-Pomnik 1912-18 przy Kanale Elbląskiem (66,9)-Miłomłyn (73,8)-Stary most kolejowy nad Drwęcą (84,0)-Ostróda Bulwar (86,4)

Z powodu cierpienia na nadmierną ilość wolnego czasu i prognozowaną bardzo dobrą pogodę (wręcz za gorąco) zaplanowaliśmy dwudniową wycieczkę nowo wytyczonym Szlakiem Kanału Elbląskiego.

Kilka słów o samej drodze.
Przede wszystkim szlak jest bardzo dobrze oznaczony i poprowadzony w taki sposób, by był w bliskości do szlaku wodnego Kanału Elbląskiego. Szlak opisują pomarańczowe kwadraty z symbolem kół wyciągowych pochylni, a od czasu do czasu zobaczycie też tabliczki z kilometrażem jaki pozostał do większych miejscowości. W zasadzie nie miałem potrzeby korzystać ze swojego Garniaka (nawigacja Garmin), bo na każdym skręcie i przy każdym skrzyżowaniu stoją nowe ODBLASKOWE znaki opisujące szlak (jedynie te na drzewach są malowane, ale jest ich wręcz nadmiar).
Szlak właściwie zaczyna się przy Rondzie Bitwy pod Grunwaldem w Elblągu, jednak my zaczęliśmy naszą wycieczkę pod McDonaldem w Elblągu (i tak zaczyna się na naszej mapie). Musieliśmy podładować wewnętrzne bateryjki gorącą kawą i tostem z ulubionym bekonem.
80-cio kilometrowa trasa wykorzystuje istniejącą infrastrukturę i wiedzie śladem starego szlaku Elbląg-Iława. Jest on krótszy od swojego poprzednika i w mojej ocenie idealny na rodzinną dwudniową wycieczkę. Szlak jednak ze wzgledów technicznych omija pochylnię Całuny i nie wiemy dlaczego też nie został poprowadzony przez pochylnię Buczyniec, która jest wręcz obowiązkowym punktem na szlaku. To bardzo wielkie niedopatrzenie projektującego jej przebieg! Dlatego wprowadziłem tę jedną modyfikację szlaku i Buczyniec jest uwzględniony w moim pliku gpx.
Zalecany rower to w zasadzie każdy oprócz typowej szosówki, bo dość spore odcinki wiodą płytami Youmbo, a w drugiej części na leśnym odcinku Miłomłyn-Ostróda kilkaset metrów było bardzo mocno zapiaszczone. Wycieczkę rozpocząć możecie z dowolnej strony, a kierunek Ostróda-Elbląg jest ciut łatwiejszy, bo pokonacie pochylnie z góry na dół.
Zakończenie szlaku jest na ładnym bulwarze w Ostródzie nad jeziorem Drwęckim.

Atrakcje i ciekawostki na szlaku kierunek z Elbląga:

  • Panorama na jezioro Drużno – z mostu przebiegającego nad S7 podziwiać można malowniczą panoramę jeziora Drużno.
  • Pałac w Janowie – obecny pałac powstał w roku 1866, otoczony jest 16-hektarowym parkiem, w którym wiek najstarszych drzew szacuje się na 180 lat. Od końca II wojny światowej do 1994 roku pałac i folwark były siedzibą PGR-u, obecnie są własnością prywatną wykorzystywaną jako gospodarstwo agroturystyczne.
  • Rezerwat przyrody „Jezioro Drużno” – Trasa wiedzie drogą asfaltową przy granicy rezerwatu. Ciekawostką jest instalacja hydrotechniczna tj. stacja pomp nr 70 Węzina czy mosty nad kanałem odwadniającym, rzeką Elszką, Kowalewką i Wąską, a także liczne poldery i cieki odwadniające.
  • Punkt widokowy na Kanał Elbląski – miejsce zlokalizowane przy wejściu/wyjściu Kanału Elbląskiego z/do jeziora Drużno. Tu zaczęliśmy swoje „wyścigi” ze statkiem wycieczkowym.
  • Most nad Kanałem Elbląskim z 1914 r. – jedyny most o takim kształcie nad Kanałem Elbląskim.
  • Most nad Kanałem Elbląskim z 1911 r. – w sąsiedztwie mostu znajduje się miejsce odpoczynku z widokiem na Kanał Elbląski i pochylnię Jelenie.
  • Pochylnia Jelenie – z 1859 roku. Druga w kolejności od Elbląga. Długość torowiska wynosi 433 m, a różnica poziomów 21,99 m.
  • Most nad Kanałem Elbląskim z 1914 r.
  • Pochylnia Oleśnica – z 1859 r. Trzecia w kolejności od Elbląga. Długość torowiska wynosi 479 m, różnica poziomów 24,20 m.
  • Most nad Kanałem Elbląskim z 1911 r. – zachowana oryginalna bryła i elewacja mostu w typie łukowym.
  • Most nad Kanałem Elbląskim z 1912 r. – jednoprzęsłowy, betonowy most o łukowym kształcie. Do czasów współczesnych zachowała się bryła, elewacja i bariery.
  • Pochylnia Kąty – z 1859 r. Czwarta w kolejności od Elbląga. Długość torowiska wynosi 404 m, różnica poziomów 18,88 m.
  • Most nad Kanałem Elbląskim z 1912 r.
  • Pochylnia Buczyniec – z 1860 r. Ostatnia, piąta i najdłuższa pochylnia w kierunku od Elbląga. Długość torowiska wynosi 490,3 m, różnica poziomów 20,62 m.
  • Żelbetowy most nad Kanałem Elbląskim z 1894 r. – jeden z najstarszych mostów żelbetowych na terenach Polski, jest też najwyższym mostem nad Kanałem Elbląskim.
  • Dwór Drulity – Neoklasycystyczny dwór zbudowany w latach 1853 – 55 przez hamburskiego kupca Jurghena Kramera. Przypomina ekskluzywne wille z Hamburga, dzielnicy Blankensee. Obiekt przeszedł gruntowną rewitalizację. Wizyta we wnętrzach obiektu na długo zapada w pamięć. W sezonie letnim działa tu kawiarnia i restauracja. Dwór otoczony jest kompleksem parkowo – krajobrazowym z bukami, oczkiem wodnym czy fontanną.
  • Most nad Kanałem Elbląskim w Karczemce
  • Most nad Kanałem Elbląskim z 1883 r.
  • Kanał Bartnicki-Ducki – kanał łączy jezioro Ruda Woda z jeziorem Bartążek a jego długość wynosi ponad 800 m. Drzewa rosnąc nad brzegiem kanału tworzą piękny, zielony tunel.

Na nocleg wybraliśmy Zajazd pod Kłobukiem w Małdytach. Urokliwe i znane miejsce z przepyszną kuchnią. Pośród sporego ogrodu doskonale zregenerujecie siły na dalszą część trasy. Gorąco polecamy.

Mała galeryjka z wycieczki poniżej.

Oczywiście to nie jest wszystko co można zobaczyć w tym regionie, ale w dwa dni nie sposób wszystkiego dotknąć czy posmakować.

Ślad pobierzecie z mapy.

Do zobaczenia na trasie.

2022.08.03 – Wejherowo-Mechowo-Wejherowo

bike

Pętla z Wejherowa przez Mechowo

Wejherowo PKP (0,0)-Jezioro Stoborowe (5,6)-Leśniewo kościół (11,6)-Mechowo kościół (15,3)-Mechowo „Bliźniaki” (16,5)-Mechowo „Groty Mechowskie” (18,3)-Darżlubie „Gospoda Golonka” (20,5)-Kapliczka z butelek (24,4)-Wejherowo PKP (36,2)

2022.06.18 – Gdynia-Mechelinki-Gdynia

bike

Świnoujście w Mechelinkach

Gdynia Pustki Cisowskie (0,0)-Dębogórze Wybudowanie (6,5)-Kazimierz kapliczka (10,4)-Mechelinki molo (20,8)-Mechelinki punkt widokowy (22,1)-Kosakowo (27,3)-Gdynia Pogórze schody (28,3)-Gdynia Pustki Cisowskie (32,6)

2022.06.17 – Gdańsk Śr.-Westerplatte-Gdynia

bike

Przez Trójmiasto

Kilometraż trasy:
Gdańsk Śródmieście SKM (0,0)-Westerplatte (12,2)-Westerplatte pomnik (13,6)-Twierdza Wisłoujście (17,0)-Ołowianka most (24,5)-Brzeźno Plaża (32,6)-Nowy Port Latarnia (35,0)-Sopot molo (43,3)-Gdynia Pustki Cisowskie (60,0)

Niespełna rok temu gościliśmy rowerowo w Świnoujściu, dziś Świnoujście jeździło po Trójmieście. Zaplanowaliśmy więc przejazd przez wszystkie trzy miasta, ale bez zwiedzania „obowiązkowych” miejsc, bo Trójmiasto nie jest im obce. Po prostu relaks na kółkach.

0-13,6 km Gdańsk Śródmieście SKM->Westerplatte pomnik

Na pierwszy ogień wzięliśmy zespół holenderskich bastionów przy opływie Motławy. Minęliśmy Basztę Nową, Basztę Białą, Zbrojownię i już jesteśmy. Z 20 bastionów, które przez setki lat strzegły dostępu do Gdańska, w pełnym kształcie zachowało się ledwie sześć: św. Gertrudy, Żubr, Wilk, Wyskok, Miś i Królik. Pomiędzy Gertrudą, a Żubrem mijamy Bramę Nizinną, jedną z czterech nowożytnych bram miasta, jedna na każdą stronę świata, w otaczającym pierścieniu wałów ziemnych. Żeby nasycić wzrok pięknymi widokami wjeżdżamy na Żubra. Pomiędzy nim, a Wilkiem przystajemy na chwilę przy kamiennej śluzie. Umożliwiała ona wpływanie do miasta sporych statków, zapewniała wodę dla młyna, a w razie potrzeby obrony pozwalała na zalanie całej okolicy. Na kamiennych grodziach o długości około 100 metrów umieszczono 4 wieżyczki. Ich zadaniem było utrudnić dostęp nieprzyjacielowi do śluzy, dlatego zyskały nazwę „dziewice” (lub „panny”). Cała budowla hydrotechniczna ma już prawie 350 lat. Walory historyczne i widokowe opływu Motławy (szerokie panoramy) sprawiły, iż władze miasta urządziły tu ścieżki spacerowe, rowerowe, a w wielu miejscach znaleźć możemy ławki do odpoczynku. Zachęcające miejsce do spędzenie dnia na świeżym powietrzu.

Kolejny punkt to Westerplatte. Od wieków pełniło ono punkt obronny dla Gdańska. To tu kolejne armie budowały miejsca oporu przed najeźdźcą. Istniał tu także kurort. W 1919 r. większość terenów dawnego kurortu Westerplatte zakupił polski rząd, zlikwidował go i rozpoczął budowę eksterytorialnej Polskiej Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Miała ona uniezależnić Polskę od utrudnionych operacji przeładunkowych w gdańskim porcie. Obecnie kojarzy się głównie dzięki bohaterskiej walce załogi WST w pierwszych dniach września 1939 roku. Dziś na Westerplatte zwiedzać można dobrze zachowaną Wartownię nr 1, symboliczny cmentarzyk obrońców Westerplatte oraz budynek nowych koszar. Symbolem tego miejsca jest także 25 metrowy Pomnik Obrońców Wybrzeża, postawiony tu za czasów PRL. Wykonany według projektu A. Haupta, kształtem przypominający wbity w ziemię bagnet lub miecz. W 2003 r. rozporządzeniem Prezydenta RP Pole Bitwy na Westerplatte zostało uznane za Pomnik Historii.

Przed samym dojazdem do WST (na wysokości historycznej stacji kolejowej) polecamy zboczyć parę metrów i ten odcinek pokonać nowym nadmorskim bulwarem. Tu też czekają nas wspaniałe widoki, przy dobrej pogodzie pomachamy gdynianom lub rybakom na Helu. Dziś Westerplatte to nie tylko historia, to jednocześnie świetne miejsce na niedzielne spotkania z rodziną, na spacer z przyjaciółmi czy po prostu pomysł na pieszą lub rowerową wycieczkę.

13,6-17,0 km Westerplatte pomnik->Twierdza Wisłoujście

Po kawie i ciachu w lokalnym barze ruszamy w kierunku Nowego Portu odwiedzić instagramową latarnię na falochronie zachodnim. Zanim jednak tam dotrzemy, to po drodze wstąpimy do Twierdzy Wisłoujście. Może „wstąpimy”, to za dużo powiedziane, bo niestety obiekt jest zamknięty. Trwa tam remont i przebudowa, która według informacji na tablicy zakończy się w 2024 roku. Więc jeszcze troszkę poczekamy.

Budowla jest nietypową, bo morską (i jedyną zachowaną w Polsce) twierdzą, która przez wieki chroniła statki w drodze do portu gdańskiego i broniącą samego dostępu do portu. Nazwa Wisłoujście wywodzi się z czasów, gdy ujście Wisły znajdowało się bezpośrednio na północ od Twierdzy. Pełniła też rolę latarni morskiej, była miejscem cumowania polskiej floty oraz więzieniem, a obecnie jest jednym z kilku największych w województwie pomorskim zimowisk nietoperzy. Nam pozostało podziwiać ją tylko z zewnątrz.

17,0-24,5 km Twierdza Wisłoujście->Ołowianka most

Jadąc z Westerplatte w kierunku nadmorskich dzielnic leżących po lewej stronie ujścia Motławy czy Martwej Wisły jesteśmy zmuszeni jechać przez tętniące życiem Śródmieście, bo pierwszy most dostępny dla rowerzystów to podnoszona kładka na Motławie. Niestety nikt nie pomyślał o drodze rowerowej projektując tunel pod Martwą Wisłą. Szkoda, ale nic się nie da zrobić, trzeba kręcić.

Kto bywał w gorące, długie weekendy w centrum Gdańska, to wie czym jest życie w mrowisku. Niekończący się potok spacerowiczów, rowerzystów, hulajnogistów (?) i wszechobecne knajpki, stragany, budki, punkty rozrywki są właśnie takim kopcem, istny misz-masz. Dla własnego bezpieczeństwa i postronnych osób zamieniamy nasze kręcenie na chodzenie. Poruszanie się nawet pieszo z rowerem u boku nie jest zbyt komfortowe, ale widoki nabrzeży, starych kamienic przeplecionych nowoczesnym budownictwem, życie wodniaków na Motławie rekompensuje nam tę małą niedogodność. Przy okazji właśnie podnoszona kładka wymusza na nas półgodzinną pauzę, więc jest czas na mały odpoczynek, obejście straganów i poobserwowanie troszeczkę z boku turystycznego życia centrum miasta.

24,5-35,0 km Ołowianka most->Nowy Port latarnia

Po przekroczeniu Motławy ruszamy uliczkami starszej części miasta w kierunku Brzeźna i Nowego Portu. Tam też nie unikniemy tłumów, ale na szczęście zdecydowana większość trasy, to będą DR odseparowane od ruchu pieszych.

Mijamy Błędnik, wiadukt na głównej arterii miasta wybudowany nad torami kolejowymi. Nazwa pochodzi od wielkiego, najstarszego w Gdańsku publicznego parku Irrgarten, założonego w tym miejscu w 1708 na miejscu dawnego wysypiska śmieci, gdzie dzięki labiryntowi ścieżek można było zabłądzić. Jest też odmienne zdanie na ten temat. Niektórzy twierdzą, że wbrew miejskiej legendzie, termin Błędnik wcale nie pochodzi od utworzonego z żywopłotów labiryntu, a swoją nazwę zawdzięczał szalonym (czyli błędnym) pacjentom pobliskiego lazaretu. Kto wie, może rzeczywiście tak było? Błędnik został założony pomiędzy fosą Starego Miasta i linią obwałowań łączących Górę Gradową z Szańcem Wapiennym nad Wisłą. Dziś na próżno szukać tu choćby namiastki parku, a z „historycznego śledztwa” przeprowadzonego przez Tomasza Larczyńskiego dowiemy się, że są jeszcze dwa stare klony, które były jego częścią.

Do zachodniego falochronu w Nowym Porcie docieramy nadmorskimi DR przez Park Brzeźnieński. Odbudowany w 2008 roku falochron i udostępniony mieszkańcom oraz turystom jest coraz większą atrakcją. To długa na 80 metrów promenada, na której końcu znajduje się instagramowa latarnia morska. Wzdłuż niego ustawiono ławki, tak by można przysiąść i delektować się widokami na Zatokę Gdańską, wejście do portu, rysujące się w oddali żurawie portowe i … Pomnik Obrońców Wybrzeża na Westerplatte od drugiej strony. Spędzamy tu kilka chwil łapiąc aparatami co ładniejsze widoki.

Dlaczego instagramowa latarnia? A sprawdźcie sami wyszukując lokalizację „Falochron Gdańsk Nowy Port” lub też pod hasztagami #zielonalatarnia i #falochronzachodni.

35,0-43,3 km Nowy Port latarnia->Sopot molo

Po miłym pobycie na falochronie z wolna kierujemy się na Gdynię. Przed nami jeszcze Sopot i oblegane jak Gdańsk sopockie molo. Ten odcinek prowadzi w całości drogą rowerowa położoną w linii nabrzeżnej Zatoki Gdańskiej. Jedzie się bardzo przyjemnie, bo droga jest na większości odcinków odseparowana od ruchu pieszego. Jedynym utrudnieniem jest niezliczona ilość przejść dla pieszych podążających z i na plażę. Ale my nie jesteśmy na wyścigach jak triatloniści, którzy dziś mieli swoje zawody w Brzeźnie więc na spokojnie kontynuujemy swoja trasę.

Sopockie molo to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta, a nawet Trójmiasta. Jego historia zaczyna się tak, jak historia pomysłu utworzenia kurortu w małej, rybackiej wsi nad Zatoką Gdańską. Zrodził się on w głowie francuskiego lekarza, który osiedlił się w Sopocie, Jerzego Haffnera. To właśnie on zainicjował w Sopocie stworzenie systemu kąpielowych i turystycznych atrakcji, do którego należał również pomost wychodzący w morze. Pierwsze haffnerowskie molo miało zaledwie 31,5 m długości i było demontowane na zimę w celu uchronienia konstrukcji przed corocznymi sztormami. W XIX w. wydłużono je do 150 m, a w 1910 r. osiągnęło już 315 m. Początkowo obiekt pełnił funkcję lokalnej przystani, a w miarę rozwoju uzdrowiska przekształcony został w obiekt rekreacyjny. Obecny kształt mola został nadany w 1928 r. po największej w historii pomostu przebudowie, a zainicjowanej rok wcześniej z okazji 25-lecia miasta i 100-lecia mola. W późniejszych latach również prowadzone były prace modernizacyjne polecające na budowie żelbetowej głowicy ochraniającej pomost główny przed kaprysami morza oraz dobudowaniu od strony południowej portu jachtowego.

Na czas letni miasto Sopot wprowadza zakaz poruszania się rowerami po jego terenie, a spowodowane jest to niezliczoną ilością odwiedzających nadmorski kurort. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że nawet przeprowadzenie roweru w tym miejscu jest nie lada wyczynem. Jednakże czym jest wizyta w Trójmieście bez zerknięcia na sopockie molo? Nie spędzamy tu zbyt dużo czasu i powoli kręcimy ostatni odcinek do i po Gdyni.

43,3-60,0 km Sopot molo->Gdynia Pustki Cisowskie

Z sopockiego mola nadmorską drogą rowerową jedziemy do Gdyni. Przy ujściu rzeki Sweliny do morza DR zamienia się w dość długie schody, którymi po bocznej kładce wpychamy nasze jednoślady do góry. Wbrew pozorom poszło gładko. U góry czeka nas rozwidlenie drogi rowerowej. W prawo można jechać przez park Kolibki do nadbrzeżnej części Orłowa i odwiedzić molo, domek Żeromskiego, przejść się promenadą Królowej Marysieńki, a także rzucić ostatnie spojrzenie na kultowy Maxim. My wybieramy lewy kierunek i po krótkim leśnym odcinku docieramy do głównej arterii miasta i wzdłuż niej kierujemy się przez Orłowo, Redłowo i kolejne dzielnice na koniec Gdyni, do celu naszej wycieczki czyli Pustek Cisowskich.

To był miły dzień. Pogoda dopisała, jednoślady spisały się bez zarzutu. Trasa bezpieczna, w większości przebiegała po DR, mało uczęszczanych uliczkach o różnej nawierzchni i kilku szutrowych odcinkach. Doskonała na rodzinne lub koleżeńskie spędzenie dnia bez pilota czy smartfona w dłoni.

Do zobaczenia na ścieżce!

Ślad możecie pobrać z mapy.